Bez końca,
w podróży,
stacja, po stacji,
przemykające za oknem obrazy,
niby takie same, a wciąż fascynujące.
Ona i on,
dziwne spotkanie,
nieplanowane, przypadkowe.
Początek bez końca,
z biletem bez powrotu.
Nawet gdy dopadają ich zwątpienia,
gdy podróż doskwiera,
w niewygodnym przedziale,
oni z uśmiechem patrzą w przyszłość,
delikatnie, dyskretnie,
tak by nikt nie zobaczył.
Chwytają się za ręce
i już od nowa mogą znosić
wszystkie niedogodności
podróży, ich wspólne osobno.
Przed nimi roztacza się magiczny ogród,
a brama doń jest szeroko otwarta.