Kiedy ?

Jestem, tylko dlatego że ty jesteś.
znasz mnie, tak jak ja ciebie.
Kiedy zachód ze wschodem zbliża się niepewnie
jesteśmy razem w korowodzie czasu.
Jesteś, tylko dlatego że cię wymyśliłam,
dotykam ekranu szklanej tafli gładkiej
tak dotykam ciebie w naszych spotkań ciszy,
za horyzont zaglądam i wreszcie cię widzę.
Jesteśmy jak dwa serca zanurzone w sobie
biją choć już dawno świat przeciwko mają
czas i miejsce inne, na krawędzi, na brzegu
niebezpiecznie w pośpiechu z dala blisko, daleko.

W rym toastu !

Urodzinowo, delikatnie wkradam się w toast
za
to
byś pozostał dziki nieznany znany nieokiełzany
twórczy czuły delikatnie bezwzględny
stanowczo odległy w bliskości bez murów
na łące zachodów i wschodów ukryty
w morskich falach zdobywszy brzegi strome skaliste
okiem szklanym schowany wszystko widząc czytając
wciąż zachwycał na kartach
i w albumach schowane słów obrazów tysiące
tak jak lubisz jak czujesz tak jak widzisz i skrywasz
w wyspy piasku ziarenkach niezmierzonych odmętach
w serca głębi co nigdy słońca wschodu nie widzi
a w zachodzie się kocha rudym jego odcieniu
na odważnym obłoku buja ciągle bez celu kocha pragnie i gubi
by odszukać ponownie i ucieszyć te zmysły te artysty okowy
które ciągłe są głodne świat wolności zobaczyć w jego szklanym odbiciu
obiektywie fotomie.

Zapach porannej kawy

Na bezchmurne niebo patrzę zachłannie.
Pieszczota słonecznych promieni otula moją twarz, spragnioną.
Dzień po dniu zwracam się do niego i chłonę, to co mi daje.
Ciepłe, żółte promienie malują na mojej twarzy rumieńce
różowią ramiona przysłonięte szalem z porannej mgły.
Dają natchnienie, wyznaczają kierunki słodkich spotkań o wschodzie, bez rozstania gdy zasnę.
Lubię te przedpołudniowe spotkania z Tobą.
Zapach porannej kawy, i tylko śpiew ptaków za oknem
oznajmia nam, że już pora, że to kolejny dzień się obudził
i zaprasza nas do wspólnej wędrówki.
Pozornie rozłączeni w codzienności zamęcie,
nasze myśli są jednym.
Nasze serca to jedno bicie, drganie, westchnienie.
I wieczorem z zachodem słonecznego spojrzenia,
nasze drogi znów razem, chwile łączą spragnione
w jedno ciało i dusze i na przekór i zawsze.
Noc zamyka powieki wspólnym snem o tęsknocie
za tym naszym porankiem, który pachnie znów kawą
żółtym słońca woalem otulając nas ciepło,
otwierając przed nami okno w ramie świtania.