Jesienny poranek

Cudowny jesienny poranek
słońce zagląda do okna wstawaj już czas
czas na co, na spacer alejkami jesiennych marzeń
namalowanych złotą farbą w miedzianym odcieniu
jeszcze wczoraj szary świt rozpakowywał walizki
dzisiaj już ucieka przed zbyt ciepłym słońcem
uśmiech wzniecając na naszych twarzach
rude kasztany turlają się pod naszymi stopami
jak bilardowy stół na trawniku poruszają się magicznie i rześko
raz dwa trzy ruszamy na spotkanie tej palecie ciepłych kolorów
nim zniknie w mgły i chmur szarości i schowa się
przed naszym złaknionym wzrokiem do następnej jesieni
chwytamy je jak ulotne piórka latawców dmuchawców w letni wieczór
uśmiechnięci zakochani w każdym przebłysku bursztynowych liści
przeplatanym nutą spokojnego wiatru z południa
niosącego resztki letniego czasu z dalekich ciepłych krain
naszego serca naszego istnienia one tam zostaną
na zawsze zachowjmy je by nas ogrzewały w zimne zimowe wieczory.

Pomimo

Patrzysz na mnie swoim dzikim wzrokiem
Pachniesz intensywnie, zniewalasz moje zmysły.
Jestem z Tobą pomimo, jestem z Tobą dlatego.
Dla Twojego uśmiechu w dzikich oczu głębinie,
dla tych chwil co kradzione tuż po zmierzchu
sprowadzają nas tutaj do nieznanej nikomu,
do ukrytej przed światem małej naszej krainy.
I zamykam się z Tobą w światła kręgu, w złocienich
liści lasów dębowych, wrzosów łąkach, mchu miękkim.
I przytulam się cała drżąca jeszcze od rosy
do Twojego ramienia byś otulił mnie Sobą.
Chcę cię poczuć, być blisko, czuć Twój zapach i siłę
Móc zapomnieć o świecie i czasu zdrzaniach.
Chcę być znowu tu z Tobą, śmiać się razem i patrzyć
w dal, w słońce w fal szumy, wiatru łapać warkocze
zapleść ciebie i siebie w wiry marzeń, w ich skrzydła
by polecieć do tego co nas czeka, nie czeka.

Nadejście jesieni

Jeszcze nie, jeszcze chwileczkę, jesień stoi na progu, czeka
subtelna pani w kolorowym wianku na głowie,
a w nim kłosy i liście w złoto czerwonych kolorach
bogata w owocowym sadzie końca lata.
Czeka na sygnał zrównania dnia z nocą
przyjdzie cichutko w mgły suknię spowita
lub wtargnie wichrem owiana, poprzedzona burzą
rozszalałego lata, które musi odejść w nieznane krainy.
Obie panie cudowne jak poranek na wiosnę
odejść nie chcą, niechętnie ale czas kierunek wskazuje,
wyciąga rękę w ich stronę zachęca, ponagla
czas nadszedł najwyższy na zmianę na scenie.
Powoli dzień krótszy biegnie do zachodu
noc dobą kieruje, coraz dłuższa i ciemna
ale kolory poranków są już tego warte
mienia się rudawo wokół nas w karuzeli czasu
zapraszając na ucztę kolorową i smaczną.