zawładnęła mną tęsknota wciągnęła mnie w wir
zabierz mnie stąd
zabierz mnie tam gdzie ty jesteś
gdzie nikt nas nie znajdzie
jedna para oczu ich kolor i blask powiedzą wszystko
czy mnie kochasz
czy ja ciebie kocham
zabierz mnie tam gdzie twojego świata kotwica osiadła
gdzie rytm pór roku z moim serce się zgadza
masz moje ja twoje
ty ze mną ja z tobą
na białej werandzie
na piasku co parzy stopy nasze w południe
na orzeźwiające wody oceanu
na fale spienione zakochane w wietrze
weź mnie ze sobą
tęsknota jak ćma krąży wokół świecy
ćma zginie a ona zostanie
zatocz krąg dookoła zaciśnij mnie w uścisku swoich ramion
zamknij mój świat w krainie naszego pożądania
zamknij mnie w nas i bądź ze mną zawsze
daj mi siebie całego
zanurzmy się w świetle nocnego księżyca
zachwyćmy się zorzą zakręćmy dokoła
tęsknota mnie nie opuszcza
tęsknota za tobą
to się nigdy nie skończy
należę do ciebie
Kiedyś
Kiedyś znów usiądziemy na ławeczce
tej w cieniu ukrytej zacisznym
słońce będzie naszym świadkiem
może księżyc także
czy to się stanie, może tak.
Kiedyś znowu znajdziemy wspólnych
chwil wspólny język
może będzie nam dany
dotyk lekki jak skrzydło wiosennego motyla
co zagubił gdzieś drogę do swojego istnienia.
Zapatrzeni przed siebie, niby obcy, a bliscy
tak okrutnie, że oddech na dwie chwile wstrzymamy.
Ty uśmiechniesz się do mnie
i popatrzysz swoimi smutnie dzikimi oczami,
niby z troską wypowiesz słowa, które nigdy nie miały
światła tego oglądać
niby z łagodnym uśmiechem smutku znów zamilkniesz
na długo,
niby coś powiesz na wpół żartem a serio,
a ja zawstydzona chwilą krótką, upojną
zadumana, szczęśliwa, zaskoczona odpowiem
oczu swoich odbiciem, skrytym serca łoskotem,
który w pieśni spotkania zamilknie
w liściach klonu się schowa.
Kiedyś może spotkamy siebie gdzieś na rozdrożu
dzikie spotka się z płochym
i dokończy się bajka o wiewiórce i wilku
dawno temu zaczęta.
Kiedyś …
Jeden promień tak wiele
jeden promień wpadł tutaj
tańczy w moich włosach
przywołuje wspomnienia kolorowej jesieni
igra z szarą mgłą ranka i zmierzchem wieczoru
ukazuje świat inny świat wesoły i jasny
i choć mocno się bronię
chociaż kłócę się z tobą
w krajobrazie złożonym z naszych wspólnych
osobno
słońce ciągle wygrywa gdy już szarość zagości
myśl czarną spowije smutku smuga zazdrosna
i jest ciepło na sercu, które wczoraj zamarzło
jak w baśniach Andersena w tych kiedyś czytanych
wśród świec blasku w niewinnych sercach
dzieci zostaną małe wielkie wspomnienia
o królewnach i skrzatach, mroźnej pani co serce
zawładnęła młodzieńcze czarodziejski świat magii
zapomniany przez lata znów otworzy się dla mnie
kolorowe stronice znów zapełnią mi serce
przy kominku usiądę w tej współczesnej odsłonie
w miejscu bliskim i ciepłym
tam gdzie wracam stęskniona
ośnieżone w nim szczyty będą zmieniać oblicze
tak jak życia biała karta zapełni się na nowo
bez tytułu i wstępu – zakaz wstępu zobaczy
nowa baśń z zakończeniem
nowa baśń jeszcze nie wiem
ktoś być może dziś za mnie zakończenie napisze
a być może pozwoli mi nacieszyć się życiem