Jak kiedyś

Pąki, kwiaty, owoce, liście, płatki śniegu, świat tańczy na moich oczach radośnie. Pory roku to tylko krajobrazy za moim oknem. Słońce wędruje po nieboskłonie, patrzymy sobie w oczy. Wschód z zachodem się miesza. Znowu.

Jestem.

Te wykradzione chwile wolności pozwolą mi żyć.

Czy jeszcze potrafię zachwycić się jak dawniej?

Czy jeszcze potrafię złapać promienie słońca do zielonego oka jeziora? Usiąść przy białym kamieniu? Zatańczyć nago w deszczu pośród gwiazd? Podążać za głosem, który dawno już stracił swoją moc? Nocą rozmawiać z księżycem o miłości? Czy w bezlistnych gałęziach zobaczę jeszcze rudą wiewiórkę, siostrę, w opadłych liściach szeleszczącego jeża? Kota, który przychodzi codziennie do mojego ogrodu zaprzyjaźnić się ze mną.

Czy będzie jak dawniej?

Już nie pamiętam.

Muszę stworzyć nowe TERAZ.

Dotyk

Promyk

Zobaczyłeś wśród wschodu słońca, jeden.

Kropelka

Zobaczyłeś na pajęczej sieci.

Wyspę

Zobaczyłeś wśród zieloności.

Wspomnienie

Zaprosiłeś na spektakl.

Liść

Rudy znalazłeś wśród wielu.

Przepaść

Tam mnie prowadzisz za rękę.

Ufność

Drogę wskazałeś do siebie.

Milczenie

Wymownej nie można.

W słońcu Rozłączeni

Dzień dobry! Przywitałaś dzisiaj słońce?

Zapytałeś rano, gdy otworzyłam powieki.

Twój uśmiech zniewolił moje zmysły, musiałem Cię obudzić, chciałem abyśmy razem przywitali dzień. Lubię to robić z Tobą.

O czym rozmawiać przy porannej kawie?

Czy proste „dzień dobry” wystarczy, wypowiedziane tuż przed wschodem słońca? Filiżanka już paruje na tle rudego zjawiska, czy to Ona, czy On przeplata zielone i majaczy o świcie.

Moje zaspane zmysły już się wyczulają na Twoje przybycie. Serce zaczyna przyspieszać na tajemnicze spotkanie. Los tylko tyle daje, więcej nam zabiera.

A może nic nie mówmy, wymowne milczenie, tylko lekkie jak powiew muśnięcie brzegu filiżanki powie nam więcej niż słów brzmienia tysiące.

Milczysz Kochany?

Gdy jest go zbyt dużo umieram, odchodzę.

Mów do mnie.

Opleć pajęczyną swoich szczerych uczuć, nikt ich nie odczyta i nikt nie odgadnie szyfru pajęczych nici, perły w nie wpleciemy moich łez tysiące, pustych wieczorów pamiątki.

Nasze losy pogmatwane, nasze linie pomieszane, nasze serca poszarpane. Tylko ten mały biały stolik na środku wszechświata.

Nasze połączenie.