Tu już nic nie odnajdziesz, już wszystko znajome.
Nie ma fascynacji, wiosna przeszła w jesień.
Tylko wiatr pozostał ten sam bo zachodni,
tym razem tak chłodny, zimny, nieprzyjazny.
Kiedyś byłaś przystanią, delikatnym westchnieniem,
po dniu męczącym, po burzliwej nocy.
W oknie wciąż palił się płomień,
w oddali dźwięk ciepłych nut płynął wprost z serca do ciebie.
Teraz drzwi są otwarte i okna na oścież.
I choć cisza pozorna zalega po kątach.
Wiatr tu rządzi gdy zechce i przewraca twe myśli
i układa na nowo stary rzeczy porządek.
Już nie jesteś tą wiosną w ciągle żywych kolorach,
rudych jego odcieniach piegowatym porankiem.
Już nie jesteś snów tęczą i uśmiechem gdy smutno,
pozostałaś przykryta grubą zimy skorupą.
Już ptak nie usiądzie na tarasie tekowym,
by zaśpiewać radośnie trel na powitanie.
Już się słońce z księżycem nie umówią na randkę
bo zachodnie im niebo zasłoniło zasłony.