Czy to ja

Kolejna jesień, kolejne zmiany,
czas zmienia obrazy na naszych oczach,
gdzie jesteś, gdzie jestem.
Czy może wśród jeszcze zielonych liści,
wśród sadów pełnych owoców
gdzie jeż buszuje w trawie
szukając schronienia.
Spotkanie z naturą w ciszy pękatych gałęzi
na ławeczce pod klonem
w altanie sosnowej
szukam i odnajduję siebie.
Przeglądam się w kropelce porannej rosy
która zawisła na pajęczynie pod pergolą
czy to ja, czy to już ktoś inny
kogo nie znam i znam przecież dobrze.
W krainie marzeń utkwiły wspomnienia
już dawno minionych wakacji tych z wczoraj
tych z przed lat, tych dawnych
na fotografiach uwiecznionych miejsc i osób
bez liku, w kolorach słońca, wschodach i zachodach
daleko i blisko, wspomnienia
otulają mnie szalem by zaprosić do siebie
czy przyjdę, czy odnajdę ich dawny powab
ich zapach i barwę, nie wiem.

Zobaczyłeś mnie

Zobaczyłeś mnie w płomieniach,
uwięziłeś mnie w płomieniach,
moich dróg nieprzebytych zaklęć
niosę za sobą ich dotyk.
Rozgrzewają mnie języki ognia
dotykają mojej rozpalonej duszy
są moim światłem w ciemnych nocach
samotnego poszukiwania świata.
Odkrywają namiętności których nie znam,
odzyskują dla mnie ciebie, są wszędzie
za zasłoną białej mgły
w świcie porannej rosy
w ogrodzie wiosną pachnącym
kiedy już moje stopy nie nadążają za myślami.
Odnalazłeś mnie w płomieniach
na białych kartkach ekranu
zapisałeś kilka obrazów
złotych barw paletą.
Zamknąłeś mnie w płomieniach
by ogrzewały serce
wskazywały miejsce
na wyspie marzeń
gdzieś w niebycie, za rogiem
po sąsiedzku, daleko
dla mnie tutaj.

Kiedyś

Kiedyś znów usiądziemy na ławeczce
tej w cieniu ukrytej zacisznym
słońce będzie naszym świadkiem
może księżyc także
czy to się stanie, może tak.
Kiedyś znowu znajdziemy wspólnych
chwil wspólny język
może będzie nam dany
dotyk lekki jak skrzydło wiosennego motyla
co zagubił gdzieś drogę do swojego istnienia.
Zapatrzeni przed siebie, niby obcy, a bliscy
tak okrutnie, że oddech na dwie chwile wstrzymamy.
Ty uśmiechniesz się do mnie
i popatrzysz swoimi smutnie dzikimi oczami,
niby z troską wypowiesz słowa, które nigdy nie miały
światła tego oglądać
niby z łagodnym uśmiechem smutku znów zamilkniesz
na długo,
niby coś powiesz na wpół żartem a serio,
a ja zawstydzona chwilą krótką, upojną
zadumana, szczęśliwa, zaskoczona odpowiem
oczu swoich odbiciem, skrytym serca łoskotem,
który w pieśni spotkania zamilknie
w liściach klonu się schowa.
Kiedyś może spotkamy siebie gdzieś na rozdrożu
dzikie spotka się z płochym
i dokończy się bajka o wiewiórce i wilku
dawno temu zaczęta.
Kiedyś …