Na zakończenie, nowy początek

Kiedy to było

już nie pamiętam

jak się zaczęło

nikt tego nie wie

czy przeznaczenie

ono sprawiło

tych spotkań kilka

niewinnych przecież

spotkań w ekranu

tafli zakrytych

wyspy odkryciu

listów bez znaczka

w kolejce zdarzeń lata minęły

on wciąż przychodzi

gdy jej już nie ma

ona spotyka tylko jego ślady

wciąż rozmawiają

w skrytości uczuć

skłonnościach zawiłych

których jest tysiące

wcale nie błądzą

odnajdują siebie

czy kiedyś

nie

przecież to życie jest wokół

ona

on

niby przelotnie

niby niewidoczni

lecz zawsze razem

w pogoni za losem

który już przecież

dawno ich wyprzedził

ustalił regóły

wybrał pół i złączył

początek nowego.

Czy ty myślałeś że szczyt moich marzeń to będzie samotność

samotne dni choć piękne nie widzę

samotne noce tak czarne, że strach mnie przeraża

jestem sam

od tak dawna

nikt nie dotyka mojej twarzy

nie widzi moich łez na bladych policzkach

tylko czas obok mnie płynie i drwi sobie ze mnie

dlaczego pyta

po co

co się stało z twoimi marzeniami, planami

przepadły na wieki

nigdy już nie poczujesz tej pierwszej pieszoty

tego drżenia

gdy koniuszki palców dotykają się nieśmiało

gdy oczu kolory mieszają się jak tęcza

serca przyspieszają od jednego muśnięcia

nigdy już nie poczujesz

odejdź lepiej na zawsze, naiwna.

Panta Rhei

Tyle pytań o przyszłość

deszcz zmywa łzami po szybie

stuka, zacina, szumi szarością

wszystko przemija.

Tylko nasze dyskretne spotkania

na białym piasku plaży

w okna słonecznych zasłonach

w kolorze lazurowego nieba.

W otwartej linii horyzontu

widnokręgu przemijania

jesteśmy mimo wszystko,

mimo burz i niepowodzeń.

Na krótkie chwile kradzione po cichu

nasączone tęsknoty czerwcowego wieczoru

skąpanego w jaśminu płatkach i zapachu

ciepłym i odurzającym jak miłość.

Otuleni tą chwilą przemijamy cichutko

obok siebie i razem i osobno i mimo

czas wciąż płynie i nas porywa ze sobą

i nie pyta czy chcemy, czas przemija.