Listopadowo…

Przez listopadową szarość przedziera się słońce, zagląda do mnie, kusi radośnie. Jego wschód lubisz złapać, uwiecznić ulotne chwile dnia kochanka nocy. Krople nocnej mgły na pajęczynie tańczą, tęcze w nich widzę, kolorów królową. Mój policzek rozgrzany porankiem dyskretnej samotności w ciszy, która rzadko była moim towarzyszem. Czar czarnej kawy zapachem zniewala każdą moją chwilę spędzoną w tęsknocie za Tobą. Jest ich tak wiele, coraz więcej, upominają się o mnie, rozweselić chcą. Czy im się uda? O tak, nowy dzień, nowe teraz nastało, czy się odnajdę w jego nowych odcieniach. Co przestrzeń wypełni, która zawsze pełna nagle opustoszała na długo. Może marzenia? Gdy słońca zabraknie to one zaróżowią policzki i piegów dodadzą mojej twarzy. Będzie co liczyć w długie zimowe wieczory przy pełni księżyca spędzone samotnie.

W słońcu Rozłączeni

Dzień dobry! Przywitałaś dzisiaj słońce?

Zapytałeś rano, gdy otworzyłam powieki.

Twój uśmiech zniewolił moje zmysły, musiałem Cię obudzić, chciałem abyśmy razem przywitali dzień. Lubię to robić z Tobą.

O czym rozmawiać przy porannej kawie?

Czy proste „dzień dobry” wystarczy, wypowiedziane tuż przed wschodem słońca? Filiżanka już paruje na tle rudego zjawiska, czy to Ona, czy On przeplata zielone i majaczy o świcie.

Moje zaspane zmysły już się wyczulają na Twoje przybycie. Serce zaczyna przyspieszać na tajemnicze spotkanie. Los tylko tyle daje, więcej nam zabiera.

A może nic nie mówmy, wymowne milczenie, tylko lekkie jak powiew muśnięcie brzegu filiżanki powie nam więcej niż słów brzmienia tysiące.

Milczysz Kochany?

Gdy jest go zbyt dużo umieram, odchodzę.

Mów do mnie.

Opleć pajęczyną swoich szczerych uczuć, nikt ich nie odczyta i nikt nie odgadnie szyfru pajęczych nici, perły w nie wpleciemy moich łez tysiące, pustych wieczorów pamiątki.

Nasze losy pogmatwane, nasze linie pomieszane, nasze serca poszarpane. Tylko ten mały biały stolik na środku wszechświata.

Nasze połączenie.

Witaj

Czas ciągle nas rozłącza

czar spotkań pozostaje magicznym dywanem

kładę się na nim przytulając chwle

te kradzione, malutkie może nikt nie usłyszy

deszcz u Ciebie słońce u mnie czy zobaczę?

stopy postawie na mokrej ziemi, przybiegnę

zatańczymy w słońcu

nasze światy się spotkają deszcz ze słońcem w tęczę zmienią

zobaczysz swój świat w moich oczach

odpłyniemy,

zanurzymy myśli w kubku czarnej kawy

i jak w zwierciadło wypowiemy życzenie które wreszcie się spełni.