Ukryci

Z każdym kolejnym łykiem z zaczarowanej filiżanki

zbliżają się do siebie, niebezpiecznie blisko

Z każdym dotykiem brzegów filiżanki

usta dotykają ust

W ciemnej kropli odbijają się uczucia

Nikt ich nie policzy

Czasu nie odmierzy żaden zegar świata

Poranków ile jeszcze tego nikt nie zgadnie

Osnuci aromatem który świadkiem spotkań

patrzą w jedną sronę

tęczówki ich oczu mieszają kolory

by scalić się we wschodach i słońca zachodach

przy księżyca tarczy tańczą iskry emocji,

których są tysiące jeszcze więcej będzie

ukrytych na brzegu białej filiżanki.

Czy kiedyś jeszcze?

Czy kiedyś uda mi się postawić kropkę nad i

marzeniom wyjść naprzeciw pozwolić im żyć

czy jeszcze wschód słońca zobaczę w oczach twoich

czy zechcę biegać po łące o świcie bosymi stopami

na karuzeli życia znaleźć równowagę

wśród cierni różę

wśród zła dobra więcej

o zachodzie ciebie na wyspie zapomnienia

czy jeszcze kiedyś przyjdziesz do mnie we śnie

czy iskra zdoła rozpalić ten ogień

czy kwiaty zasadzę w myśli ogrodzie

owoce zbiorę w sadzie mych emocji

czy zasnę kiedyś otulona tobą

w pułapce szczęścia odnajdę spełnienie?

Czas

Czy to nostalgia za tym co minęło?

Czy to gdzieś, kiedyś, kiedykolwiek było naszym udziałem, już nie wiem.

Czy jeszcze wróci co być nie powinno, a jakoś przetrwało tu między nami.

Czy my jeszcze jest, a może już nie ma?

Czy smutek ten, który w zakamarkach duszy rozgościł się wczoraj to wina pogody, nieba co chmur warstwą płacząc na nas patrzy?

Czy słów brak już dla nas, może ich nie było, może to tylko jakaś mgła mamiła tak jak chciała grała, na uczuciach strun delikatnych?

Wczoraj jeszcze jednako mówić umieliśmy, dzisiaj zwykłe dzień dobry przejść nie umie mostu.

Na dobranoc wiatr przewraca ziarenka, które świadkiem spotkań na tej plaży były.

I ja już nie potrafię słów znaleźć co kiedyś nicią połączenia splatały pajęczą dwa światy tak odległe, jednością cieszyć się umiały.

Czas znów triumfuje, zabrał co chciał.

Pustkę pozostawił, czas.