Moja wolność

Ktoś, ktoś kto jest dla mnie ważny poprosił abym napisała o Bogu.
Zapytałam – jak, czy dam rade, w prosty ludzki sposób.
Czy podołam ?
Odpowiedział – Tak.

Wiem, mój Bóg jest wszędzie.
Czuwa nade mną gdy śpię,
Gdy jadę do pracy.
W pracy.
Przecież wciąż czuję jego obecność.

To on z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, rok po roku daje mi siłę, bym wychowywała mojego syna, kochała mojego męża. Była dobrą matką i dobrą żoną, dobrym człowiekiem.
Moja przygoda z Bożą Opatrznością rozpoczęła się czterdzieści dwa lata temu. O nie, nie czytelniku, mylisz się nie od zawsze czuję jego cudowną, niesamowicie oczywistą i tak zwyczajnie prostą opieką, pomocną silną ręką.
To długi proces, który nie ma końca. Ilekroć myślę, że jestem wyzwolona spod mocy diabła i dziękuję Bogu, ten atakuje mnie ze zdwojoną siłą.

Bóg to nieskończona miłość.
Nie zawsze to mówiłam, nie zawsze to czułam.
Ileż to razy moje usta, moje rozżalone i rozdarte serce krzyczało, oskarżając Go o wszystko zło, które mnie spotkało.
Egoistycznie, ze ślepą pewnością siebie brnęłam w czarna dziurę mojego żalu i rozpaczy.
Świat był mi obcy, a Bóg był wrogiem, tak było.

Czy to już za mną,
Nigdy tego nie wiem.
Tak bardzo bym chciała, by tak właśnie było.

Wciąż upadam, czasami bardziej boli, czasami mniej ale zawsze boli.
Chyba z czasem bardziej bo przecież świadomość Jego obecności i miłości jest większa.
Wciąż walczę.

Sen

Czy tylko cisza ma nas ogarniać?
Jej głuchy dźwięk?
On brzmi jak dzwon, dmie jak wiatr,
z całych sił,
porywa Nas, gdzie chce.

A my, bezwładni, bezsilni.
Staramy się iść pod prąd,
choć wiatr wciąż silniejszy,
a my słabsi,
lecz silni sobą, mocni jak nigdy,
stawiamy czoło, idziemy, idziemy.
Dokąd?
Nie wiemy.
Czekamy na znak.
Jest.
To on.
I My.
Znów razem.
Znów szczęśliwi.
To sen?
Nie!
A jednak, to tylko kolejny, cudowny sen.
Więc śpijmy i śnijmy ten sen.

Życzenia

Tajemnicze niebo, zachodzące słońce, a na wschodzie jakoś inaczej.
Jeszcze nikt nie wie, nikt się nie spodziewa tej wielkiej nowiny, tej małej dzieciny,
która swoim przyjściem świat odmieni cały.

Cisza, zwyczajna noc się zaczyna, niebo bezgwiezdne, tonie w swej niebieskości,
samo się nie spodziewa, że za moment na zawsze już rozświetli je wielka łuna
by pozostać w boskim świetle z radością dziecięcia, z ufnością nowo narodzonego inny wymiar miłości.

Nie wiem już czy mogę Ci życzyć
Tej prostej radości,
dziecinnej ufności,
naiwnej nadziei, że będzie już tylko lepiej.
Miłości co niszczy, miłości co pali,
miłości, która nadaje sens naszemu istnieniu.
Tej zwykłej codziennej radości, która okazuje się być niezwykłą.
Tej magii dnia każdego, w drobnych gestach, kilku słowach – kocham i ufam.
Jestem i będę nawet gdy Ty zabierzesz wszystko tylko dla siebie i nic w zamian nie dasz.
W smutnym spojrzeniu zranionego wilka, który sam się zranił,
W pędzącym pociągu do nikąd, na zawsze.

Życzę Ci tylko tego co sobie wybierzesz z wielkiego kosza zwykłych prostych rzeczy.
Weź ile udźwigniesz ale nie bierz więcej ! Pamiętaj tylko tyle ile dasz radę udźwignąć.
Wolę dawać niż brać, wolę uciec niż ranić, wolę byś pozostał wolny ………………..