Ścieżki których nie ma

Nasze planety w odległych galaktykach
połączone drogą plaży i szumem morza
ten sam szum fal słyszymy o poranku
wzywa nas tutaj codziennie
wstajemy idziemy by się spotkać na linii
która łączy tak wiele by oddzielić niewiele
i to samo słonce widzimy o świcie
jak wędruje po nieba wspólnym jego sklepieniu
i nie pyta nas wcale o czas chęci nastroje
tylko pcha wciąż do przodu na zegara wskazówkach
gdzie minuta wciąż goni za godziną by chwilę
choć sekundę być i połączyć swe dłonie
w nikłym palców muśnięciu na ułamek tej chwili
która warta jest tego by przemierzać odległość
by czas łamać i pędzić wciąż do przodu do przodu
gdy na moment malutki na oddechu jednego
mgiełki czar zaraz pryśnie ich spotkania w niebycie
warto było tu jednak choć na trochę zagościć
i podglądnąć ich spotkań nikłą myśli intymność.

Okruszki letniego dnia …

Ostatnie okruchy lata
kilka jeszcze ciepłych sierpniowych promieni ogrzewa moją twarz.
Kasztany niebawem otworzą swoje kolczaste schronienia
będę z nimi konkurowała.
Moje piegi, moje złote włosy będą przechowywały wspomnienia
letnich spotkań o poranku
przy kawie, z kubkiem w dłoni.
Ciała pachnące letnim powietrzem przesycone słońcem,
tak jak lubisz najbardziej.
Gdy wschód będzie szybszy bo chce dogonić zachód
ja będę obok ciebie sierpniowym sadem pełnym pysznych dojrzałych owoców,
pól obfitych w płody trudu człowieka.
Będziemy kosztować codziennie, zachłannie, bezwzględnie
w cieniu naszych delikatnych, gwałtownych, ciepłych uczuć.

W rym toastu !

Urodzinowo, delikatnie wkradam się w toast
za
to
byś pozostał dziki nieznany znany nieokiełzany
twórczy czuły delikatnie bezwzględny
stanowczo odległy w bliskości bez murów
na łące zachodów i wschodów ukryty
w morskich falach zdobywszy brzegi strome skaliste
okiem szklanym schowany wszystko widząc czytając
wciąż zachwycał na kartach
i w albumach schowane słów obrazów tysiące
tak jak lubisz jak czujesz tak jak widzisz i skrywasz
w wyspy piasku ziarenkach niezmierzonych odmętach
w serca głębi co nigdy słońca wschodu nie widzi
a w zachodzie się kocha rudym jego odcieniu
na odważnym obłoku buja ciągle bez celu kocha pragnie i gubi
by odszukać ponownie i ucieszyć te zmysły te artysty okowy
które ciągłe są głodne świat wolności zobaczyć w jego szklanym odbiciu
obiektywie fotomie.