Dotyk

Promyk

Zobaczyłeś wśród wschodu słońca, jeden.

Kropelka

Zobaczyłeś na pajęczej sieci.

Wyspę

Zobaczyłeś wśród zieloności.

Wspomnienie

Zaprosiłeś na spektakl.

Liść

Rudy znalazłeś wśród wielu.

Przepaść

Tam mnie prowadzisz za rękę.

Ufność

Drogę wskazałeś do siebie.

Milczenie

Wymownej nie można.

W słońcu Rozłączeni

Dzień dobry! Przywitałaś dzisiaj słońce?

Zapytałeś rano, gdy otworzyłam powieki.

Twój uśmiech zniewolił moje zmysły, musiałem Cię obudzić, chciałem abyśmy razem przywitali dzień. Lubię to robić z Tobą.

O czym rozmawiać przy porannej kawie?

Czy proste „dzień dobry” wystarczy, wypowiedziane tuż przed wschodem słońca? Filiżanka już paruje na tle rudego zjawiska, czy to Ona, czy On przeplata zielone i majaczy o świcie.

Moje zaspane zmysły już się wyczulają na Twoje przybycie. Serce zaczyna przyspieszać na tajemnicze spotkanie. Los tylko tyle daje, więcej nam zabiera.

A może nic nie mówmy, wymowne milczenie, tylko lekkie jak powiew muśnięcie brzegu filiżanki powie nam więcej niż słów brzmienia tysiące.

Milczysz Kochany?

Gdy jest go zbyt dużo umieram, odchodzę.

Mów do mnie.

Opleć pajęczyną swoich szczerych uczuć, nikt ich nie odczyta i nikt nie odgadnie szyfru pajęczych nici, perły w nie wpleciemy moich łez tysiące, pustych wieczorów pamiątki.

Nasze losy pogmatwane, nasze linie pomieszane, nasze serca poszarpane. Tylko ten mały biały stolik na środku wszechświata.

Nasze połączenie.

Witaj na powitanie

Za oknem, popatrz, za oknem już jesień

powoli się zbliża, powoli.

Znów czarodziejską różdżką dotknie liści

by zakolorować całą ich paletę.

Lato odejdzie z koszykiem zieleni

by na następny rok coś zostało.

Rudy kasztan zabłyśnie w słońcu

Zrzucając kolczasty płaszczyk.

Czapka żołędzia znowu się przekrzywi

i zawadiacko zaczepi podgrzybka.

Może w tym tańcu i wrzos się popisze

wzorzystym dywanem zaprosi do tańca

mchu malutkie igiełki, poduszeczkę miękką

w zaczarowany świat cały las poniesie.