Na bezchmurne niebo patrzę zachłannie.
Pieszczota słonecznych promieni otula moją twarz, spragnioną.
Dzień po dniu zwracam się do niego i chłonę, to co mi daje.
Ciepłe, żółte promienie malują na mojej twarzy rumieńce
różowią ramiona przysłonięte szalem z porannej mgły.
Dają natchnienie, wyznaczają kierunki słodkich spotkań o wschodzie, bez rozstania gdy zasnę.
Lubię te przedpołudniowe spotkania z Tobą.
Zapach porannej kawy, i tylko śpiew ptaków za oknem
oznajmia nam, że już pora, że to kolejny dzień się obudził
i zaprasza nas do wspólnej wędrówki.
Pozornie rozłączeni w codzienności zamęcie,
nasze myśli są jednym.
Nasze serca to jedno bicie, drganie, westchnienie.
I wieczorem z zachodem słonecznego spojrzenia,
nasze drogi znów razem, chwile łączą spragnione
w jedno ciało i dusze i na przekór i zawsze.
Noc zamyka powieki wspólnym snem o tęsknocie
za tym naszym porankiem, który pachnie znów kawą
żółtym słońca woalem otulając nas ciepło,
otwierając przed nami okno w ramie świtania.
Zapach porannej kawy by Tania Vilson is licensed under a Creative Commons Attribution-NonCommercial-NoDerivatives 4.0 International License.