Hej kolorowa jesieni, hej złota!
Witaj !
Zakryta, pokraszona barwami,
owinięta jak szalem siwą mrozu draperią.
Jesteś jak niespodzianka co wynurza się z wiatrem,
i maluje pejzaże nie z tej ziemi, choć ziemskie.
W tańcu wiatru, w muzyce, którą słyszą nieliczni
dajesz wolność naturze, dajesz spokój jej zmysłom.
I prowadzisz nas w końcu na kres drogi, w to miejsce
gdzie spotkamy się wszyscy, po wędrówce, po trudzie.
W blasku znicza zamknięci, wspomnień wstęgą owici
kolorami chryzantem, zielonością ich liści
popłyniemy jak myśli, pożegnamy te strony,
może żeglarz strudzony, nasz przewoźnik się spóźni,
jeszcze troszkę tu będzie tak wesoło, tak gwarno,
ale wszystko jak mówią kiedyś wreszcie się kończy.
I wsiądziemy w tę podróż tacy sami choć inni
z duszy tylko złożeni, tej cudownej, niewinnej.
I przyjdziemy tu czasem, przywitamy się cicho
zapalimy znicz ciepły, pomodlimy się za tych,
którzy jeszcze na świecie toczą walkę o jutro,
by tu doszli do celu i znaleźli wytchnienie,
zobaczyli blask słońca, jego wszystkie odcienie.
Zobaczyli kres drogi i początek ich szczęścia
do którego dążyli z nadziejami i wiarą
odebrali nagrodę i cieszyli się z nami.
I znów tu będzie gwarno, i znów śmiech tu zagości
gdy spotkamy się wszyscy na tej uczcie w wieczności.
Na zaduszki by Tania Vilson is licensed under a Creative Commons Attribution-NonCommercial-NoDerivatives 4.0 International License.