Odchodzimy coraz mniej nas wokoło
Pozostaje pamięć, pozostaje smutek
Nic go nie zastąpi, nikt nie odczaruje razem
Nie będziemy już razem śmiać się, płakać wspólnie
Nie usiądziemy na ławce w parku żeby liczyć kasztany
Nie zerwiemy wspólnie polnych kwiatów na łące by je wplatać w warkocze
Nie zrobimy psikusa sąsiadce, która mieszka za rogiem
Nie popatrzymy w jedno okno, za którym wiosnę ptaki oznajmiały
Nasze myśli osobno już wirować będą jak samotne liście popychane listopadowym wiatrem
Śpieszmy się, żeby nie utracić tych chwil, mrugnięcia powiek, które są nam dane
Nie na zawsze.